Wczoraj miałem przyjemność zagrać po raz pierwszy w CC:E
Jako niegdysiejszy fan komputerowego Combat Mission, niedawny posiadacz Tide of Iron i człowiek coraz bardziej zainteresowany wargamingiem, muszę stwierdzić, że.... CC:E fajne jest!
Jest fajne, bo:
- dużo się dzieje
- dzieje się OD RAZU
- sporo losowości i chaosu (rozumiem 'dowodzenie', jako przeciwstawianie się 'tarciu', więc dla mnie generalnie ok)
- dzieje się elegancko (ładne komponenty, intuicyjne reguły - choć oczywiście relatywnie skomplikowane dla eurogracza...)
ALE
- o ile losowość, chaos i uzależnienie WALKI OGNIOWEJ od posiadanych kart nawet mi się podoba, o tyle uzależnienie od kart RUCHU, bardzo mi się nie podoba. Troszkę to ratuje niewielki rozmiar mapy, dzięki czemu już jeden rozkaz MOVE wystarczy zwykle na wejście w kontakt bojowy z nplem.
- wiem, że gra planszowa to nie komputer, i nie jesteśmy w stanie oddać komplikacji pola walki, ale - GENERALNIE - chyba bardziej podobały mi się założenia rządzące Combat Mission, które - w grach planszowych - odnajduję raczej w konkurencyjnym Company of Heroes
Reasumując - CC:E to dobra gra. Warta zakupu przez osoby interesujące się II wś, dająca mnóstwo emocji i zabawy, warta polecenia także komuś, dla kogo Tide of Iron stał się zbyt umowny lub wręcz infantylny (tak naprawdę zasady CC:E są spokojnie do przyswojenia podczas 1 rozgrywki)
Po jednej grze (więc w sumie co ja tam mogę wiedzieć...) mam wrażenie, że CC:E to bardzo dobra gra, pod udawanym płaszczykiem drobiazgowości i realizmu, skrywająca jednak mocno abstrakcyjną mechanikę (system eventów, snajper etc etc). Czekam na grę, która taktyczne pole walki II ws pokaże w lepszej mechanice, bo jestem przekonany, że da się to zrobić lepiej niż w CC:E i... do wishlisty zakupowej dopisuję Combat Commander: Pacific